Droga doprowadzila nas nad kolejny fiord o nazwie Porsangen.Jest to najwiekszy fiord polnocnej Norwegii.
Jest on miejscem wlotowym do Morza Barentsa.Ma dlugosc 130 km ,a szerokosc jest od 17 do 20 km.Fiord otacza pustkowie,na ktorym zyja stada reniferow i tysiace ptakow morskich.Ludnosc tej czesci Norwegii to Saamowie ( Laponczycy ).Znajduja sie tu tylko cztery wsie : Kistrand,Lakselv,Banak i Borselv.Fiord obfituje w wyspy i wysepki.
Zatrzymalismy sie po godzinie na parkingu aby cos zjesc.Okolica byla piekna.Z jednej strony gory,z drugiej morze ,gdzieniegdzie jakas wierzba karlowata i trawy.Chlodno.Bylo moze ze 7 st.C.O dziwo nie bylo wogole wiatru- cisza.Jacys rybacy wyplywali lodzia na wody fiordu, na polow ryb.
Droga ciagneli na Nordkapp turysci,cale tlumy.Jechali czym sie da:samochodem osobowym,samochodem z przyczepa campingowa,autobusami,motorami,na rowerach,a nawet pieszo z umieszczona na plecaku kartka " Nordkapp ".
Nigdy nie przypuszczalam,ze znajde sie w takim miejscu,na takim pustkowiu i odludziu gdzie tylko slychac pokrzykiwania mew.Gdzie nie ujrzysz czlowieka ,i gdzie za kilkanascie kilometrow wszystko sie skonczy.Gdzie skala pionowo i stromo bedzie opadac w dol ,a moim oczom ukarze sie tylko dal,dal,sina dal i ............... nic.