Bad Sankt Peter - to kurort uzdrowiskowy i jedyny niemiecki kurort nadmorski,ktory ma wlasne zrodla siarki.
Lezy na zachodnim krancu Polwyspu Eiderstedt.Tu znajduje sie czesc PN Schleswig- Holstein.Tereny te obfituja w duzo ilosc wydm,malych stawow i slonych bagien.
Pierwsze wzmianki o tym miescie pochodza juz z 1373 r.Na terenach tych osiedlali sie Fryzowie jak rowniez i Wikingowie.M.Polnocne i ruchome wydmy zabieraly osadnikom duzo ziemi dlatego budowali oni domy na palach.Pozostaly one do chwili obecnej.
Plaza ma 12 km dlugosci i 2 km szerokosci.Sa tu tez dobre wiatry.Dlatego uprawia sie tu kitesurfing i zeglarstwo plazowe.
Plaze ciagna sie nie bezposrednio nad M.Polnocnym lecz M.Wattowym.Dopiero to laczy sie z M.Polnocnym.
Morze Wattowe jest bardzo ciekawa rzecza.Jest to akwen,ktory mimo nazwy nie jest morzem.Na niemieckim wybrzezu ma on dl.okolo 300 km i jest najwazniejszym rezerwatem przyrody w Niemczech.Ten unikalny obszar jest regulowany przez przyplywy i odplywy Morza Polnocnego.Woda w nim ma kolor ciemno-szary.
Obszar ten lezy pomiedzy kontynentem,a lancuchem Wysp Fryzyjskich.Morze Wattowe obejmuje przybrzezne wody Holandii,Niemiec i Danii.Ciagnie sie ono od Wyspy Texel w Holandii po Wyspe Fano w Danii.Ma okolo 450 km dlugosci i 10-30 km szerokosci.Jest to akwen plytki znaczna jego czesc stanowia watty.Watty sa to szerokie rowniny plywowe odslaniane w czasie odplywu morza,sukcesywnie zamulane i zarastane przez roslinnosc bagienna.Ze wzgledu na swoje unikalne walory przyrodnicze obszar ten jest objety ochrona.W 2009r.jego czesc holenderska i niemiecka zostala wpisana na liste UNESCO.
Wjechalismy w strasznym upale do zatloczonej miejscowosci.Nie bylo nawet miejsca aby zaparkowac auto.Postanowilismy na 3 godz.postawic auto na parkingu jakiegos domu wypoczynkowego.Zabralismy potrzebne na plaze rzeczy i ruszylismy w pelnym sloncu w kierunku morza.Najpierw przeszlismy przez lasek.Chlodek i cien- super.Ale las sie skonczyl i otworzyla sie przed nami wielka przestrzen lak gdzie grzalo jak na patelni.Przed nami wysokie waly,na ktore trzeba bylo wejsc aby isc po chodniku ( na szczescie byly schody ).Musielismy isc po nich 2 km aby dojsc do pomostu prowadzacego do morza.Skwar sie z nieba lal,a my na patelni.W duchu zwalam na mojego meza,ze zachcialo mu sie morza.W koncu jakos doszlismy.Na pomoscie skwar,gorac bije z gory i od nagrzanych desek.Nic wiaterku.Koszmar.Dochodzimy do budki i tu musimy zaplacic aby isc dalej.Dorosli 3 €,dzieci 5 lat nic.Idziemy dalej.Zar sie z nieba leje,pot sie leje po calym ciele i humor coraz gorszy.Ale idziemy dalej zobaczyc M.Polnocne.Pomostem szlismy jakies 30 min.Zeszlismy na plaze.Piach goracy,parzy w stopy,pic sie chce.Ale idziemy dalej.A morza jak nie widac tak nie widac.Nagle pojawily sie pierwsze blota,potem kolejne.Ludzie sie w nich taplaja.A morza nie ma.Rozlozylismy reczniki i postanowilismy odpoczac.W koncu napilismy sie i troche zaspokoilismy pragnienie.Maz chcial sie koniecznie wykapac wiec musial przejsc w blotku jakies 150 m aby dojsc do normalnej wody morskiej.A coz to byla za kapiel.Jak szybko poszedl tak szybko wrocil.Plywac sie nie dalo- samo bloto.Pobylismy jeszcze troche,moze godzine i ruszylismy spowrotem,przez goracy pomost,w upale aby dotrzec do rownie rozgrzanego jak wszystko dookola,auta.Jak sie pozniej okazalo natrafilismy na odplyw M.Polnocnego.Woda sie cofnela i odkryla watty.Dotarlismy wiec do Morza Wattowego.
I taka to wycieczke mielismy nad morze.Goraca i meczaca.Ale nie ma tego zlego coby na dobre nie wyszlo.Dzieki odplywowi zobaczylismy watty i dowiedzielismy sie o istnieniu M.Wattowego.
Ruszylismy w dalsza droge.Na pierwszej stacji benzynowej nakarmilismy nasze, rownie zmeczone autko ( Diesel 58,17 L - 73,24 € ),napoilismy tez nasze organizmy i ruszylismy w droge do domu.