Deszcz ustal i chyba juz na dobre.Bylo jeszcze pochmurno ale cieplo i wszystko wskazywalo na to,ze bedzie ladna pogoda.Gory Stolsheimen doprowadzily nas do najdluzszego fiordu Norwegii- Sognefjorden.Dlugi na 200 km i gleboki na 1300 m ,nie ma sobie rownych na swiecie.Brytyjscy podroznicy odkryli go w XIX w.Na brzegach fiordu znajduje sie mnostwo sadow i ogrodow,a wysoko nad nim na zielonych skrawkach ziemi pasa sie stada owiec i krow.Ludzie zyja tu z rolnictwa,rybolowstwa,sadownictwa i lesnictwa.Po obu stronach fiordu,wykorzystujac kazdy metr kwadratowy wyplaszczen,tula sie do skalistych zboczy lub do brzegow male wioski.Kazda na swoj sposob.
Gdy ujrzelismy fiord dech zaparlo nam w piersiach.Zatrzymalismy sie na tarasie widokowym i patrzylismy,patrzylismy i podziwialismy.Cos niesamowitego.Masz wrazenie ,ze znalazles sie w bajkowej krainie.Wysokie gory pomiedzy ktorymi znajduje sie woda o przepieknej lazurowo-zielonej barwie.Szczyty gor pokryte resztkami bialego sniegu,sterczace ponad chmurami.Chmury sa tak nisko ,ze masz wrazenie iz wyciagniesz reke i ich dotkniesz.Po prostu bajka.Nie moglismy nacieszyc oczu tym widokiem.Niesamowite,przepiekne,bajeczne.Zdjecia mowia same za siebie.Spedzilismy duzo czasu podziwiajac Sognefjorden.Dla nas to i tak bylo za malo.Chcialoby sie zostac tam na zawsze.Z ciezkim sercem opuscilismy to miejsce i ruszylismy dalej.