Przejezdzalismy przez park narodowy kierujac sie na wschod.Dotarlismy do glownego jego punktu czyli do lodowca Jostedalsbreen.Jest to najwiekszy lodowiec w Europie kontynentalnej.U jego stop leza ogromne polacie zwiru polodowcowego,ktory odkladal sie tu w ciagu tysiecy lat.Lodowiec ten lezy na plaskowyzu i zajmuje powierzchnie okolo 600 km,kw.Schodzi on w doliny licznymi,krotkimi jezorami ktore maja swoje nazwy.Pochodza one od nazw pomniejszych lodowcow tworzacych jeden wielki lodowiec Jostedalsbreen.
My mijalismy jezor lodowca Grovebreen .Juz z daleka bylo widac jak lodowiec schodzi w dol miedzy dwoma szczytami.Widok takiego jezora robi na czlowieku niesamowite wrazenie.Bije od niego jakas niesamowita sila i moc.Zdumiewajaca jest tez barwa takiego lodowca: bialo-niebieska.
Szkoda , ze nie widzielismy lodowca Briksdalsbreen,odwiedzanego corocznie przez turystow w liczbie 300.000.Niestety nie bylo nam po drodze.Musielibysmy znow nadrabiac dziesiatki kilometrow.A przeciez juz i tak nadrabialismy ponad 300 km
.Mysle,ze kiedys wroce w te strony.Nic wiec straconego.
Naukowcy mowia o lodowcu Jostedalsbreen,ze jest on pamiatka po epoce lodowej,miedzy 8-5 tys.lat temu.Wtedy to lodowiec calkowicie stopnial i dopiero pozniej na nowo sie utworzyl,osiagajac maximum swoich rozmiarow.Bylo to w czasie malej epoki lodowej okolo 1750r.Wtedy to nasuwajace sie lodowe czola zniszczyly polozone w dolinach wioski.
Pomalu wyjezdzamy z Parku Narodowego Jostedalsbreen.Chcac dojechac jeszcze w tym samym dniu do Jotunheimen.