Dojechalismy do Igoumenitsy.Zaczelismy szukac campingu,na ktorym mamy zamiar spedzic kilka dni.Po 20 minutach szukania znalezlismy fajny,duzy camping polozony miedzy laguna,a morzem z pieknym widokiem na zatoke i port.
Byl to Camping Discounts o nazwie “ Drepanos “.
Ceny niskie.Za auto z namiotem,3 osoby,miejsce na stolik i krzesla oraz podlaczenie do pradu zaplacilismy tylko 51 € ( za 3 dni ).W cene campingu wchodzi : auto,2 dorosle osoby,1 dziecko i prad.Cena za 1 noc / 25,50 €.
Camping lezy nad samym morzem.Znajduje sie na nim restauracja i kawiarnia.
Campingowiczami sa przewaznie Grecy.Ale znalezlismy tez Anglikow,Austriakow i kilku Niemcow.No i my wsrod nich.
Po rozbiciu sie na naszym miejscu postanowilismy isc na plaze.
Slonce grzeje niemilosiernie,piasek goracy,woda ciepla jak w wannie.Trzy godziny “ byczenia sie “ i wracamy na camping cos zjesc bo glod daje sie we znaki,a jest juz pozne popoludnie.W restauracji jest kilka potraw do wyboru.Ceny bardzo niskie.Za obiad na 3 osoby placimy 16,50 €.Na deser lody 3x2 galki za 6,00 €. Musze dodac,ze serwowane byly tylko potrawy greckie.:)))
Po obiadokolacji idziemy na spacer brzegiem morza.Niedlugo bedzie zachod slonca.Uwielbiam zachody slonca.
Czas szybko leci.Slonce zachodzi.Niebo robi sie czerwone.Przypomina mi sie wers z wiersza Mickiewicza “ Slonce krwawo zachodzi ,a z nim reszta nadziei …..”.
Po dosc dlugim,upalnym dniu zmeczenie daje o sobie znac.Mimo wieczoru jest nadal goraco 30 st.,nie ma wiatru no i zaczynaja kasac komary.Poprzednim razem jak bylam w Grecji komarow nie bylo,a cykanie cykad kolysalo do snu.Tym razem jest odwrotnie.Cykad nie ma.Komary sa.
Idziemy spac.Ale jak tu spac.
Moskitiere musimy zasunac bo komary gryza na potega.W namiocie robi sie straszna duchota.Pot splywa po calym ciele.Spac nie idzie.Otwieramy moskitiere ,a komary tylko na to czekaja i gryza,i gryza.Kuba juz nie wytrzymal i przeniosl sie spac do auta.Na poczatku tez walczyl z komarami ale potem usnal.My z mezem tanczylismy z nimi “ zorbe “.Znow zamknelismy moskitiere i ubrani w stroje kapielowe oraz przykryci mokrymi recznikami staralismy sie usnac.Ale jak tu spac jak Grecy o tej porze zaczynaja zycie nocne.Okolo poludnia schodza z plazy na obiad i jedza okolo 3 godzin.Potem sjesta i spanie do wieczora.A kiedy zapada wieczor zaczynaja zycie na nowo.Spiewy,tance,smiechy.I tak do switu,do 07:00.
Noc mielismy z glowy.Z jednej strony komary,a z drugiej Grecy.O swicie stal sie cud.Caly camping wymarl.Wszyscy poszli spac.Wszedzie cisza jak makiem zasial.
I co z tego.Nam nie udaje sie usnac.Dobrze,ze chociaz Kuba sie wyspal.
I tak to w Grecji byc moze :)