Dotarlismy do Cordoby.Cisza bo to wczesne godziny poranne.Kropi deszczyk.Parno.Chodzimy waskimi uliczkami miasta .Zagladamy do Patia.Jakie piekne,ile kwiatow i zieleni.Gdzie niegdzie nad glowami dyndaja suszace sie rzeczy.Sa na wyciagniecie reki.Chwytam i mam np. czyjes spodnie.Ha,ha,ha.Jeden chlopak z wycieczki dosc wysoki zaplatam sie w przescieradlo.Dochodzimy do meczetu, ktorego sciany goruja nad miastem, a waskie uliczki starej dzielnicy zadowskiej i muzulmanskiej,pelne hodowanych w doniczkach pelargonii,zapraszaja na spacery.Meczet zw.Mezquita to swiatynia kalifow z dynastii Umajjadow.Jest on symbolem zaszczepienia chrzescijanstwa w muzulmanskiej Hiszpanii.Meczet ma dwie bramy:Palmowa i Przebaczenia,piekne Patio de los Naranjos.Wchodzimy do srodka.Chlodno ,fajnie.Zapiera dech-przepieknie.Idziemy na zachod od meczetu.Dochodzimy do rzeki Gwadalkiwir i starego Mostu Rzymskiego.Naszym oczom ukazuje sie Alkazar-zabytkowa,warowna budowla.Zbudowana za czasow Alfonsa XI w 1328 r.Obok mostu znajduje sie XIV - wieczna Torre de la Calahorra .Obecnie muzeum.Ruszamy do Sewilli.