Jest juz chyba dobrze po 19.00.Jedziemy dalej.Dojechalismy do miejsca gdzie naokolo rozciagaja sie gory porosniete lasami.Gdzieniegdzie widac pola,gaje oliwne i male miejscowosci.Znakow drogowych nie ujrzysz.Masakra.Znudzeni juz ta jazda nagle zauwazylismy dym unoszacy sie nad lasem.Jeden potem drugi i trzeci.Co sie dzieje?Nigdzie zywej duszy.Zorientowalismy sie, ze to plona lasy.Minelismy pare wypalonych miejsc.Co tu robic?Jak jechac?Adrenalina rosnie.Musimy przedostac sie za ta gore-mowi maz.Jedziemy wiec.Podjazd stromy i nagle ostry skret w prawo i ..... wies.Jakas knajpa.Przed nia siedzi i cos popija stary Sloweniec.Pytamy o droge na Zazid ale nic sie nie dowiedzielismy.Sloweniec gluchy jak pien i mowi cos po swojemy.Jeden zero dla dziadka.No nic jedziemy dalej.Idzie mloda kobieta.Pytam jak na Zazid.A ona mi na to , ze nie wie.Rece opadaja.Wjezdzamy do jakiejs miejscowosci o nie wiadomej nam nazwie i napotykamy mezczyzne na rowerze.Pytam- jak dojechac na Zazid ?Mezczyzna nas pyta skad jestesmy.Odpowiadamy ,ze z Polski.Wiec zaczal nam tlumaczyc iz musimy sie wrocic przez te plonace gory.Tlumaczyl troche po polsku,troche po rosyjsku i slowensku.Bylismy mile zaskoczeni.Powrotna droga wiodla waskimi drogami wsrod pol.Mijalismy wozy strazackie.Ludzie byli zdumieni , ze po takich drogach jezdzi takie auto (Audi A6 ).Przepuszczali nas,kiwali i cos tam wolali.Ale zrozumiesz Ich to.No i w koncu wyjechalismy na dobra droge.Ale bezpiecznie nie bylo.Lasy nadal plonely.Helikoptery ciagle lataly i pomagaly gasic pozary.Szkoda tych lasow bo okolice piekne.Mimo poznej godziny duszno i goraco.Potworna susza.