Wyjechalismy z miasteczka droga prowadzaca w gory.Zwykla ,polna droga. Pewnie zaprowadzi nas na miejsce z ktorego beda fajne widoki na cala okolice.Mijalismy ogrodki i piekne gaje oliwne,sady.Widac , ze niektore nie maja juz wlasciciela bo strasznie zaniedbane,zapuszczone.Przejechalismy moze 3 km , a nasza droga zaczela sie zwezac,stala sie niedostepna,nierowna.Widac ,ze tu prawie nikt juz nie jezdzi.Pojawil sie przy drodze pierwszy znak ostrzegawczy-Uwaga miny-Myslelismy, ze pozostal on z czasow niedawnej wojny.Byl skrzywiony i podziurawiony kulami.Jechalismy wiec dalej.Pojawil sie kolejny i kolejny znak ostrzegawczy.A potem zobaczylismy mogile mlodego chlopaka , ktory tu zginal bo wszedl na mine.I wtedy zaczelismy myslec i dotarlo do nas , ze mimo iz minelo juz tyle lat od wojny to wiele terenow jest jeszcze zaminowanych.No i adrenalinka nam wzrosla.W pierwszej chwili nie wiedzielismy co zrobic.Ani wysiasc z auta, ani nim zawrocic bo niewiadomo ,, co w trawie piszczy".Gdy troche ochlonelismy maz zapalil samochod i zjezdzal ta droga w dol, caly czas tylem ,jakies 2 km.Gdy wyjechalismy z niej bylismy szczesliwi , ze nic nam sie nie stalo.Zjezdzajac do miasteczka Zaton, po drodze zauwazylismy piniowy lask niedaleko jeziora.Postanowilismy tu zrobic postoj.Teren ten byl wlasnoscia prywatna.Zapytalismy wlasciciela,czy mozemy tu zanocowac .Po otrzymaniu zgody rozbilismy nasz maly oboz.W cieniu piniowych drzew bylo nam bardzo dobrze.Zrobilismy spacer nad jezioro i obserwowalismy prace rybakow.Jak zarzucaja sieci,ile i jakie ryby wyciagaja z wody.Potem karmilismy labedzie ktore podplynely do nas i w koncu nasz syn Kuba bawil sie z kozami , ktore stary Chorwat calym stadem prowadzil do domu.Wieczorem zrobilismy spacer dookola naszego obozowiska i poszlismy spac.Na drugi dzien ruszamy nad wodospady rzeki Krka.
Prokljansko Jezero lezy w poludniowej czesci Parku Narodowego Rzeki Krka i szeroko sie rozlewa,dajac tym samym miejsce dla zycia roznych gatunkow ptactwa wodnego.