Naszym miejscem docelowym w tym dniu bylo Lipci.Jest to osada o charakterze przemyslowym polozona w poludniowo-zachodniej czesci Zalewu Morinjskiego.Przy wjezdzie do miejscowosci znajduje sie fajne miejsce na postoj.Jest to niewielka plaza obsadzona drzewami.Mnostwo tu tamaryszku.Przy samej wodzie znajduje sie knajpka,WC.Miejsce wsam raz na jeden nocleg.
Pogoda psuje sie.Niebo nad gorami granatowe.Zaczyna wiac silny wiatr.Kropi.Nadciagnela silna burza, ktora minela po 30 min.Bylo cieplo.
Rozbilismy nasz namiot dachowy i przygotowalismy grilla.Obok nas zaparkowali Polacy.Mlode malzenstwo.Mieli zamiar tu zostac na pare dni.
Okazalo sie,ze jest to prywatna plaza.Jej wlascicielem byl wlasciciel knajpki.Porozmawialismy z nim i pozwolil nam zostac na noc.Zaplacilismy mu symboliczne 5 € ( tyle chcial ) i dalismy mu pamiatke od nas-metr ,ktory po przycisnieciu guziczka sam sie zwijal.Bardzo sie ucieszyl.
Plaza bardzo fajna-piasek i bardzo drobny zwirek.Piekny widok na Boke Kotorska.
Gdy sie troche rozpogodzilo na plazy pojawili sie rybacy.Zarzucali sieci na plytkiej wodzie i wyciagali nimi malenkie rybki.Powiedzieli nam , ze one nie beda juz wieksze,a sa wspanialym przysmakiem.Rybki o dlugosci okolo 10 cm smazy sie na oleju .Podaje sie je do piwa jako chipsy.
Szybko zrobilo sie ciemno.Poszlismy spac.W nocy znow wial silny wiatr,grzmialo i blyskalo sie.Deszcz jednak nie padal.