Po okolo 1,5 godz. przyplynelismy do miasteczka Maslinica.Miejscowosc ta lezy na Wyspie Solta w zachodniej jej czesci.Znajduje sie tu mala zatoczka.Stad jest piekny widok na 7 mniejszych wysepek.Jest tu tez niewielki port w,ktorym zakotwiczylismy.150 m od niego znajduje sie piekna zwirowa plaza.
Mielismy 2 godz. wolnego czasu.Po zejsciu na lad poszlismy na lody,a potem spacerowalismy przy porcie.Znalezlismy fajne miejsce na odpoczynek.Skaly stojace w wodzie,blisko brzegu.Drzewa iglaste rzucajace przyjemny cien.Maz z Kuba plywali w lazurowej,cieplej wodzie ,a ja podziwialam krajobraz.Pieknie tu i bardzo spokojnie.
Po 2 godz.wszyscy zameldowali sie na statku i wyplynelismy z portu.Nasz statek zamiast wplynac w ciesnine miedzy wysepkami,plynal prosto na skaly.Nie wierzylam wlasnym oczom.Ludzie krzyczeli,ze plyniemy prosto na skaly ale kapitan nie slyszal.W ostatniej chwili zorientowal sie co sie dzieje i zatrzymal silniki .Ale bylo juz za pozno i statek wjechal na skaly.Na statku bylo okolo 50 osob.Zapanowala ogromna panika.Wiekszosc ludzi nie umiala plywac,a na statku nie bylo ani szalupy ratunkowej,ani kol ratunkowych.Super !!! Utoniemy.Na szczescie z portu wyplywal drugi statek wycieczkowy.Jego zaloga wszystko widziala i zostala aby nam pomoc w razie potrzeby.Kapitan wycofal statek ze skal ( udalo sie ) i sprawdzal czy nie nabieramy wody, i czy nie ma dziury.Na statku zapanowala straszna cisza.Ludzie bali sie o swoje zycie.Pytali,co teraz bedzie?Chyba nigdy nie zapomne mlodych Anglikow ( mlode malzenstwo ),ktorzy przytulili sie do siebie,trzymali mocno za rece i modlili sie.Byli smiertelnie przerazeni i bladzi.Inni tez sie bali.Powiedzialam mezowi,ze w razie czego ma ratowac siebie i synka.
W koncu wyplynelismy w morze.Kapitan poinformowal nas,ze wszystko jest O.K.,ze nie nabieramy wody i szczesliwie doplyniemy do Trogiru.Przed nami jeszcze kawal drogi.Musielismy plynac 1,5 godz.Nikt nie wierzyl w te zapewnienia.Najbardziej strach nas trzymal na pelnym morzu.Drugi statek plynal za nami caly czas i asekurowal nas.Mielismy coraz blizej do ladu.Gdy do Trogiru bylo juz tylko 30 min.rejsu nasz pan kapitan,aby rozluznic turystow puscil przez glosniki muzyke z filmu ,,Titanic".Ludzie byli zbulwersowani.Cieszylo mnie,ze ten feralny rejs juz sie konczy.Gdy dobilismy do brzegu, uczestnicy naszej wycieczki uciekali na lad jak szczury z tonacego okretu.Koszmar sie skonczyl.Przezylismy.Tej przygody nie zapomne do konca zycia.