Powoli doplywalismy do Trogiru.Po tym nieszczesnym wypadku adrenalina tak w nas urosla,ze trzymala az do momentu jak nasze stopy dotknely ladu.Kiedy bylismy juz na brzegu nerwy puscily i poczulismy wielka ulge.Dobrze,ze nic nikomu sie nie stalo,ze szczesliwie doplynelismy do brzegu.UFF !!! Nikt z uczestnikow sie nie spodziewal ,ze moze spotkac nas taka przygoda.Cala droge z wyspy az do Trogiru plynal za nami drugi statek wycieczkowy aby w razie potrzeby nam pomoc.Dzieki mu za to.W Trogirze bylismy o 18.00.Poszlismy jeszcze na stare miasto.Zrobilismy drobne zakupy i ruszylismy do naszego auta.Ciekawe czy jeszcze stoi.No i o dziwo stalo nasze kochane autko.Wsiedlismy do niego i ruszykismy na nasza plaze w Okrug Dolnji.