Jest juz dobrze po 20.00.Szukamy noclegu.Deszcz przestal padac,wyszlo slonce.Zrobilo sie cieplo,okolo 20 st.C.Dziwna ta pogoda w tej Norwegii.
Najpierw szukalismy miejsca w malym fiordzie,ale nic nie znalezlismy.Wszystkie tereny prywatne i zakaz wstepu.Dziwne.W przewodnikach pisza , ze mozna stawac na nocleg gdzie sie chce, a tu zakaz na zakazie.Postanowilismy pojechac zdala od wody w las.No i znalezlismy fajne miejsce.Rozbilismy nasz namiot dachowy,pawilon aby w razie deszczu nas ochronil i zrobilismy kolacje.Potem mycie i odpoczynek.Male ognisko w grillu ,aby nie splonal las.Naokolo nas teren byl troche podmokly,jakby torfowiska.Nasza polanka byla odgrodzona drutem od drzew.Zastanawiajace czemu.Jak sie pozniej okazalo ,zyly tu losie.Teren zagrodzono aby nie wychodzily na ulice , ktora biegla w poblizu.Godz.23:00 a nam sie nie chce spac.Kuba szaleje,biega, wogole nie jest zmeczony.Pare razy probowalam polozyc go spac ale bez wiekszego skutku.Wiec odpuscilam.W koncu dopadlo nas niemile towarzystwo- komary.Sa tu cale chmary tych stworzen.Gryzly niesamowicie.Areozole,kremy,mascie pomagaly tylko na 15 min.Komary zmusily nas pojsc do namiotu.Dzieki nim Kuba w koncu usnal.Nas tez zmozyl sen.Obudzilo mnie cieplo promieni slonecznych i swiergot ptakow.Czulam sie wyspana i gotowa do drogi.Spojrzalam na zegarek i nie wierzylam wlasnym oczom.Byla dopiero 03:00.O rany !!! Co za kraj , co za noce ?.Jak tu spac?.Ponownie uspil mnie ptasi swiergot .