Geoblog.pl    mirka66    Podróże    <b> W odwiedzinach u pana Andersena,basniowe fiordy Norwegii,wioska Sw.Mikolaja,uroki Szwecji i Morze Wattowe. </b>    Kvitingen.
Zwiń mapę
2010
26
cze

Kvitingen.

 
Norwegia
Norwegia, Kvitingen
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1886 km
 
Zjechalismy z glownej drogi w boczna kierujac sie na Kvitingen.Uzywalismy nawigacji bo oznakowania jak dojechac do drobnych miejscowosci lub wsi sa kiepskie ,a niekiedy wogole ich nie ma.Droga wiodla w gory.Wila sie pomiedzy rzeka z jednej strony,a wysokimi skalami z drugiej.Od czasu do czasu ze skal splywal wodospad.Bylo swiezo po deszczu , ktory uciekl przed nami.Pozostawil po sobie tylko mokra droge i kaluze.Bylo chlodno,chyba jakies 8 stopni.Swiecilo slonce i nie bylo wiatru.Znow wygralismy z pogoda.

Kvitingen to niewielka miejscowosc narciarska.Na stokach gor widac bylo mnostwo wyciagow narciarskich i tras.Napewno pieknie tu jest zima.

Po 20 minutach jazdy dojechalismy do jeziora i postanowilismy tu sie zatrzymac.Miejsce bylo fajne.Po jednej stronie drogi wysokie skaly pokryte mchem z ktorego kapala woda jak z wyciskanej gabki.Wysoko na skalach las sosnowy.Kazde wolne miejsce na skale porosniete roznymi roslinami i kwiatkami.Po drugiej stronie drogi jezioro otoczone kwitnacymi torfowiskami.Maz mimo poznej pory postanowil zlowic jakas rybe.Ja z Kuba poszlismy na spacer.Nie dawal nam spokoju szum dochodzacy zza zakretu, z odleglosci 50 m.Poszlismy tam.Naszym oczom ukazal sie piekny,wielki wodospad ktorego woda splywala ze skal i rozpryskiwala sie az na ulice.Zrobilismy pare zdjec i poszlismy dalej.I znow pojawil sie kolejny wodospad przy ktorym wybudowany byl dom i mlyn wodny.Idac dalej doszlismy do malej elektrowni wodnej,ktora wykorzystywala sile wody z tego wodospadu do produkcji pradu.

Powoli wracalismy do auta.Maz nie zlowil nic.Szedl po torfowisku,a nogi zapadaly sie po kostki .Trudno bylo mu isc.Sprobowalam tez przejsc sie po takim podmoklym terenie i powiem wam ,ze nie jest to takie proste.Przypomnialy mi sie czasy mego dziecinstwa kiedy to latem ,biegalo sie boso po lace, jak przestal padac deszcz.Tutaj tez bylo po deszczu.Ciepla woda wyciskala sie spod stop i teren uginal sie lekko pod moim ciezarem .Ale isc bylo ciezko
.Koniec tej zabawy.Trzeba isc spac.Kiedy doszlismy do auta mielismy nieproszonych gosci.Oblegly nas chmary malenkich muszek, ktore wisialy nad nami i kasaly niemilosiernie.Pojedynczej sztuki nie bylo widac ani slychac.Czulo sie tylko ich ukaszenia.Pozostawialy po sobie malenkie krostki.Malenkie ale okropnie swedzace.Jak pozniej powiedzial mi Grzegorz nazywaja je tutaj muszki-wampirki.Sa one utrapieniem dla rybakow i turystow.Tam gdzie nie ma komarow , tam one kroluja.Na nie, nie dziala nic.Ani aerozol,ani krem,ani masc.
Jedynym naszym wyjsciem aby muszki nie zjadly nas zywcem, byla ucieczka do namiotu.Zamknelismy sie dobrze i niewiadomo kiedy zasnelismy.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
mirka66
Rodzinka Kozlik
Zdobywamy Swiat.
zwiedzili 29% świata (58 państw)
Zasoby: 2217 wpisów2217 1982 komentarze1982 23115 zdjęć23115 48 plików multimedialnych48
 
Nasze podróżewięcej
05.01.1995 - 05.07.2013
 
 
06.05.2012 - 18.06.2018