Jadac ku polnocy krajobraz zaczal sie zmieniac.Gory stawaly sie wyzsze.Zblizajac sie do Saltfjellet dzika doline gorska zaczynaly otaczac nagie,ponure grzbiety i szczyty.Przez jakis czas jechalismy rownolegle z linia kolejowa i rzeka. Powoli pojawiala sie arktyczna tundra,a potem zaczela krolowac pustka az do samego pomnika,ktory zaznacza przebieg kola podbiegunowego.
Pogoda tez ulegala zmianie - slonce zakrywaly ciemne chmury,ochlodzilo sie i zaczelo wiac.
Na kole podbiegunowym bylismy o godz.20.00.W miejscu tym stoi pomnik ,ktory pokazuje w ktorym miejscu biegnie ta magiczna linia.Przy wielkim parkingu stoi Polarsirkelsenteret-czyli Osrodek Kola Podbiegunowego ( OKP ).W tym ciekawym budynku mozna zapoznac sie z fauna, flora,klimatem oraz kultura Saamow,kupic pamiatki.Na niewielkim wzniesieniu obok OKP sa liczne kamienne kopczyki usypane przez turystow na znak " utrwalenia " wlasnego triumfu ( ze tu dotarli ).My tez zostawilismy po sobie taki kopczyk.Na kole podbiegunowym znajduje sie tez pomnik ku czci jencow wojennych , glownie Jugoslowian.Podczas II wojny swiatowej tysiace jencow zostalo zmuszonych do budowy linii kolejowej.Cierpieli oni w warunkach ostrej zimy i wielu z nich przyplacilo to zyciem.
Stalam tak i patrzylam w dal - sina dal.Nie bylo tam nic.Pusto.Po tym pustkowiu tylko hulal zimny wiatr , ktory przeszywal nasze ciala na wylot.Co za miejsce.
Za nami przyjechalo na kolo podbiegunowe mnostwo turystow.Zrobil sie tlok.Bylo coraz zimniej.Postanowilismy przejechac park narodowy i poszukac noclegu.