Juz niedlugo Boze Narodzenie.Wybieramy sie z Ola i Basia na coroczny Weihnachtsmarkt.Pogoda dopisuje.Mimo tego ,ze juz grudzien nie ma sniegu,wiatru i w sumie jest dosc cieplo.Spacerujemy wsrod straganow,kosztujemy pieczonych migdalow,grzanego z roznymi przyprawami wina,a na sam koniec idziemy na kolacje do Wlocha.Robimy sobie taki " babski wieczor ".Do Bonn jedziemy metrem.Na miejscu jestesmy o 18:00.Spedzamy razem fajne chwile.O godz.20:00 zmeczone i glodne jemy kolacje we wloskiej restauracji.Zamawiamy przystawki,danie glowne i drinki.Czas szybko leci jest juz po 21:00.Czas wracac.Spacerkiem dochodzimy na dworzec.Tlumy ludzi czekaja na metro.Jeszcze tylko jada dwa ostatnie.Mija 30 min. a naszej " bany " nie ma.Po godzinie oczekiwania ukazuja sie napisy informujace , ze kolejne pociagi tez sa odwolane.SUPER !!! Jak tu teraz wrocic do domu ? Dzwonimy po naszych chlopakow.Jeden nie odbiera,drugi nie moze przyjechac bo wypil piwo,a trzeci ...... trzeci przyjedzie po nas. Mamy czekac ok.20 min.Pogoda sie znienila o 180 stopni.Wieje lodowaty wiatr i zaczyna sypac snieg.Ale nic to czekamy.Po 20 min.siedzimy w cieplym autku i jedziemy do domu.Jestesmy zziebniete ale wesole." Babski " wieczor udal sie.Czekamy na nastepny.