Nastepnie skierowalismy sie na wschod od Kranjska Gora.Poniewaz tu nam sie bardzo podobalo postanowilismy znalezc fajne miejsce na obozowisko i nocleg.No i spedzic troche wiecej czasu na lonie natury.Dojechalismy do miejscowosci Mojstrana.Znalezlismy fajny duzy plac wsrod drzew nad rzeka Soca.Tu rozbilismy nasz namiot dachowy,rozlozylismy stolik i krzeselka turystyczne.Postanowilismy rozpalic grilla i cos zjesc.Maly mial duzo miejsca do biegania wiec szalal.Bylo bezpiecznie bo droga byla kikanascie metrow od nas.Ja zbieralam drzewo na wieczorne ognisko, a maz grillowal.Pogoda troche sie poprawila.Swiecilo slonce ale wiatr byl nadal chlodny.Dziesiec metrow od naszego obozu plynela rwaca Soca.Woda w niej lodowata. Nie szlo umyc rak, tak lupalo zimno w kosci.Dno rzeki pokryte bylo skalami wapiennymi.To powodowalo , ze kolor wody byl urzekajacy.Okolo godziny 16.00 nad rzeke przyjechala grupa mlodych ludzi z opiekunami.Ze samochodow sciagali pontony.Jak sie pozniej okazalo brali oni udzial w splywie na pontonach.Cztery pontony po szesc osob w kazdym i opiekun.Odwazni mlodzi ludzie.Gdy zrobil sie polmrok rozpalilismy ognisko.Jaka godzine pozniej podjechalo do nas auto, a z niego wysiedli mlodzi ludzie i pytali sie czy moga tez tu przenocowac.Widac , ze robia to pierwszy raz i troche maja obawy.My oczywiscie wyrazilismy zgode i zaprosilismy do nas ,do ogniska.Podczas rozmowy okazalo sie , ze sa to Czesi z Pilzna.Nie wspomnialam , ze bylo to mlode malzenstwo.Chlopak dobrze znal jezyk niemiecki i fajnie nam sie rozmawialo.Wracali oni z Chorwacji i mieli zamiar na drugi dzien jechac do Austrii na Alpen Großglocknerstraße.Poniewaz my tam juz bylismy wiec doradzilismy im jak tam najlepiej dojechac.Minela godzina albo dwie w bardzo milej atmosferze.Zrobilo sie juz pozno wiec zgasilismy ognisko.Pozegnalismy sie.Potem rozeszlismy sie do swoich aut.Czesi rozbijali jeszcze swoj namiot.Az w koncu nastala cisza.Zasnelismy.