Droga ktora jechalismy byla wyasfaltowana.Byla to typowa droga jaka mozna spotkac teraz w Albanii.Wzdluz niej wyrastaly jak grzyby po deszczu nowe restauracje,stacje benzynowe ( nawet w Niemczech nie ma ich tyle przy jednej trasie co tutaj ).Paliwo Eurodisel kosztowal od 118-120-125 leke,w zaleznosci od stacji paliw.Na albanskich drogach panuje wielki chaos.Dozwolona predkosc to 20-50 km/h.Nikt tego nie przestrzega.Co kilkanascie metrow stoja policjanci,ktorzy pilnuja aby nikt nie lamal przepisow ruchu drogowego.Jednak malo kogo zatrzymuja do kontroli mimo ,ze przepisy lamie co drugi Albanczyk.Bylam swiadkiem jak mloda Albanka kierowala swoim autem.Jechala przed nami.Jej predkosc dochodzila do 200 km/h.Najpierw jechala po prawym pasie,potem po lewym pod prad.Hamowala i zajezdzala nam droge,by potem z piskiem opon wyprzedzic auto.Wlos sie na glowie jezyl.Motocyklisci jezdza bez kaskow.Podczas jazdy rozmawiaja przez komorke.Drogi slabo oznakowane.Albo brak znakow drogowych,albo sa, tylko np.pokazuja zle dane.Za kazdym razem podawane sa inne odleglosci np.do Tirany.I nie wiadomo ile w koncu jest tych kilometrow.
Wzdluz drogi ciagnely sie wysokie gory,laki i pola.Widoki fajne,ladne krajobrazy.
Wyjazd do Albanii nie byl przez nas planowany.Bedac w Czarnogorze postanowilismy,ze tu zawitamy.Nie mielismy ani mapy,ani nawigacji.Jechalismy wiec na wyczucie.Zmeczeni juz ta jazda postanowilismy pojechac nad morze.Tu chcielismy troche odpoczac.Skrecilismy wiec na wschod,nad morze.Jechalismy moze jakies dwie godziny.Mijalismy gory,nieuzytki.Przejechalismy przez trzy wioski o nieznanej nazwie ( brak znakow informacyjnych ).Zjechalismy okolo 80 km i wrocilismy do tego samego rozwidlenia drog,na ktorym bylismy na poczatku.Jezdzilismy wiec w kolko.Pojechalismy wiec znow prosto,droga na Tirane i po paru kilometrach znow zjechalismy na wschod.Moze w koncu ona doprowadzi nas nad morze.