Znalezlismy niewielka wies polozona nad jeziorem-tak przynajmniej nam sie wydawalo.Pozniej okazalo sie,ze jest to kawalek morza,ktore wcielo sie miedzy malenkie wysepki i dotarlo waskimi szczelinami do samego ladu.Woda tutaj jednak nie jest slona lecz zdatna do picia.No i to nas zmylilo.
Wies ta to Rosvik.Lezy ona w gminie Pitea nad rzeka Rosana,ktora wpada do Zatoki Botnickiej.Liczy 2.200 mieszkancow.Czesto przez Szwedow nazywana jest "jasna miejscowoscia na wybrzezu".Pieknie polozona nad morzem ,pomiedzy lakami i lasami.Posiada niewielka marine.
Zjechalismy pol wsi aby znalezc zjazd do mariny i udalo sie.Znalezlismy tez miejsce na nocleg obok tejze przystani dla jachtow,lodek i motorowek.W poblizu mielismy wode,plaze i wysokie trawy.Mielismy przepiekny widok na zachod slonca.No i oczywiscie wspaniale towarzystwo,ktore przez caly nasz urlop nigdy nas nie opuszczalo--- KOMARY.
Rozbilismy szybko nasz oboz,zrobilismy pozna obiado-kolacje i odpoczywalismy opedzajac sie od krwiopijcow.Nasza pociecha pluskala sie w dosc cieplej wodzie a my ogladalismy jak "slonce krwawo zachodzi"za horyzontem.Potem zrobilismy spacer po okolicy i poszlismy dosc dobrze zmeczeni,spac.Zaczal padac deszcz,zrobilo sie chlodniej.Ale nam bylo juz wszystko jedno.Chcielismy tylko spac.Po tej stronie Skandynawii konczyly sie juz biale noce wiec zasypialo sie lepiej.Kuba juz spal,maz tez a ja myslalam co przyniesie nam kolejny dzien.